top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraAdrian Michał Sielicki

Brama - czyli świadomość słowa

Libretto do musicalu "Brama" zatytułowałem pierwotnie: "Dla mojej Orszuli - fraszka i tren". Pisałem je przez trzy lata, z dłuższymi i krótszymi przerwami. Kiedy Asia zapytała, kto powinien skomponować muzykę, wiedziałem, że wybór mógł być tylko jeden...



Czy młodzi ludzie, nastolatkowie, studenci, mogą przedstawić tragiczną historię w sposób na wskroś szczery i prawdziwy? Czy mogą udźwignąć ciężar śmierci dziecka? Potrafią oddać dramat śmierci i rozpacz ojca? Powiem wam, że mogą, bo młodzi ludzie doświadczają różnych rzeczy i wcale nie przeżywają ich inaczej od dorosłych - no może po prostu robią to bardziej szczerze??


Kiedy byliśmy po premierze musicalu "1241. Bitwa pod Legnicą", siedziałem w swoim pokoju i miałem przed sobą włączony komputer. Otworzyłem worda i zacząłem coś pisać. Tu zwrotka, tam refren, luźne myśli, z których powoli zaczął układać się pomysł na stworzenie musicalu o Janie Kochanowskim. Kilka miesięcy później miałem niewielki zarys tego pomysłu, jednak musiałem przerwać pisanie, bo trzeba było zakasać rękawy i napisać libretto do musicalu "Śpiąca". W międzyczasie powstała gala "Musicale! Musicale!", później była premiera "Śpiącej". I to właśnie w tym czasie zmarła nasza koleżanka, tancerka Angelika. W dniu jej śmierci napisałem tekst, który wysłałem Patrykowi Scelinie, a on po kilku dniach odesłał gotowy utwór: "Wspomnij nas". Do dziś lubię go nucić: "Gdy zatańczysz na parkiecie słodkich snów / Piruetem wabiąc delikatność chmur / I gdy dłonią swą pogłaszczesz tęczy blask / wspomnij nas...".


Kiedy usłyszałem ten utwór, postanowiłem, że oto pora dokończyć pisanie musicalu o Janie Kochanowskim. Miałem już sporo tekstów - wystarczyło je teraz jedynie uporządkować, dopisać dialogi, określić pewne ramy. Miesiąc intensywnej pracy wystarczył. Wysłałem libretto od Asi, która zadzwoniła do mnie i powiedziała: "Wiesz, chyba jednak 'Śpiąca' będzie naszym ostatnim projektem...". Powiedziałem, że oczywiście to rozumiem i odpuściłem temat.


Premiera "Śpiącej" i kolejne spektakle okazały się jednak dla wykonawców bardzo ważnym wydarzeniem. Z wielu powodów. Między przedstawieniami dopytywali mnie, czy będzie kolejny projekt, bo oni nie wyobrażają sobie, by go nie było. Odpowiadałem zgodnie z prawdą: "Możliwe, że nastąpi przerwa. Mamy libretto do kolejnego musicalu, ale chyba pora wziąć oddech i odpocząć".


Janek, Adam, Marta, Roksana i Mateusz zadzwonili do mnie i powiedzieli, że chcieliby przeczytać wspomniane libretto. Wysłałem je im. I machina poszła w ruch...


Rozdzwoniły się telefony z gratulacjami, bo jak twierdzili, libretto jest świetne. Rozpoczęło się lobbowanie Asi, że przecież MUSIMY zrobić jeszcze jeden projekt. My już wiedzieliśmy, że będzie powstawało oratorium, ale inni nie mieli jeszcze wiedzy na ten temat. Spotkałem się z Asią i ustaliliśmy, że powstanie musical. Kiedy Asia zapytała, kto powinien skomponować muzykę, wiedziałem, że wybór mógł być tylko jeden...



Zadzwoniłem do Patryka Sceliny i zapytałem: "Czy skomponujesz muzykę do musicalu? Najprawdopodobniej nie będziemy w stanie ci za to zapłacić, więc albo z góry zakładamy, że robimy to za nic, albo szukam dalej" - zawsze słynąłem z zadawania pytań wprost w takich sprawach. Patryk odpowiedział natychmiast: "Pewnie! Biorę to!". Wysłałem mu libretto, ogłosiliśmy powstanie kolejnego projektu, a w sumie to dwóch - musicalu "Brama" (taki tytuł ostatecznie nadała Asia), oraz oratorium "Szczęśliwi!" na diecezjalny etap ŚDM.


I powstało pytanie, czy to w ogóle się uda?!



Udało się. Rok później, miesiąc po premierze oratorium "Szczęśliwi!", miała miejsce premiera musicalu "Brama!". Widownia pełna za każdym razem (wejściówki rozchodziły się w ciągu godziny, pomimo ograniczeń ilościowych na osobę), emocje sięgające zenitu, śmiech publiczności, później ich łzy... Kolory na scenie - czerwień, zieleń, brąz, niebieski... Piekło, utopia, Wyraj, Pola Elizejskie, Czyściec... Działo się, oj działo....



Do dzisiaj podziwiam tancerzy... Bo jeśli w libretcie napisałem, że tancerze mają zachowywać się jak kukiełki - na scenie tak było. Kiedy napisałem, że powinni w Wyraju stworzyć drzewo - tancerki stały się drzewem... Plastyka ich ciał, ich emocje i ekspresja tworzyły tło o wiele ważniejsze, niż scenografia, która przy tym projekcie była naprawdę wspaniała - porównując ją do wszystkich poprzednich projektów...



Wspaniała Roksana Korban w roli Kochanowskiej, Adam Pyziński genialnie odgrywający rolę Piotra Kochanowskiego (zbyt często zaglądającego do kieliszka - taka moja twórcza fantazja na temat ojca Jana), cudowna Marta Bochenek w roli Doroty Kochanowskiej, Dawid Bieniecki jako Krzysztof Klabon... Nie sposób wymienić tutaj wszystkich. Ale muszę w sposób szczególny napisać o trzech osobach: Janek Niemyjski i Mateusz Kazimierski w roli Jana Kochanowskiego. Janek grał I akt, Matusz akt II, ale rozumieli siebie nawzajem, była tutaj piękna linia ciągłości. Każdy z nich miał zupełnie inne zadanie, ale te same emocje do odegrania. Każdy z nich. Trzecią osobą był Daniel Babuśka, który wcielił się w postać doktora Oczko oraz Cycerona. Innego Cycerona nie mogłem sobie wymarzyć!


Wielość postaci wydawała mi się być przytłaczająca, kiedy pisałem to libretto. Jednak okazało się, że jeśli młodzi ludzie pokochają projekt i zamysł, zrobią wszystko, by zrealizować go co do joty. I tak zobaczyliśmy Roda i Dolę, cudowne i fantastyczne Mojry (Julia Żądło, Ola Chomicz, Karolina Rataj) oraz wiele, wiele innych...



Do dziś wracam do tego musialu. "Brama" była dowodem na to, że nie ma takich treści, których nie można złożyć w ręce młodego wykonawcy. Oni rozumieją je bardzo, bardzo dobrze! Nie są im obce tematy śmierci, przemijania, poszukiwania, zdrady, tęsknoty, zazdrości, radości, miłości i piękna!


Jan Kochanowski okazał się być wspaniałym materiałem do zreinterpretowania i przedstawienia współczesnemu człowiekowi piękna jego głębokiej myśli ukrytej w trenach, fraszkach, "Odprawie posłów greckich" i wielu innych...


Oczywiście była to z mojej strony niejako "wariacja na temat", a nie przedstawienie historii Kochanowskiego jeden do jednego. Ale to nie było dla mnie ważne! Chodziło o coś zupełnie innego. Chodziło o emocje, o obraz, o wyobraźnię - a to wszystko wyciągałem z tekstów Jana Kochanowskiego. Tutaj trzeba było być wykonawczo bardzo plastycznym, nie dokładnym i idealnym. Libretto było pisane tak, że można je było zrozumieć tylko wtedy, gdy wewnątrz widza rodziły się emocje! Wszystko inne było konsekwencją tych emocji...


44 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page